W społecznym nauczaniu Kościoła jednym z głównych tematów jest sprawa rozumienia i przeżywania wolności, zwłaszcza w znaczeniu „religijnym”, do której prowadzi prawda: „poznacie prawdę i prawda was wyzwoli” (por. J 8, 3). Gdzie szukać prawdy? Odpowiedź katolików brzmi: w Kościele.
To pytanie można zawęzić do społeczeństwa polskiego, w którym funkcjonuje określenie „Polak-katolik”: dlaczego zatem katolicy polscy coraz częściej odchodzą od Kościoła i porzucają praktyki religijne? Mirosława Grabowska, na podstawie wyników badań, twierdzi, że to sam Kościół, jako instytucja, i księża „odpychają”, zwłaszcza młodych ludzi, swoimi konkretnymi działaniami, zachowaniami w przestrzeni publicznej, ale także w relacjach międzyludzkich (ksiądz: wyrzucił z lekcji religii; nie dopuścił do bierzmowania; potraktował niesprawiedliwie). Główne przyczyny odchodzenia od Kościoła są bardziej systemowe niż konkretne: raczej nie skandale pedofilskie i próby ich tuszowania, nie pieniądze, ale ogólnie krytyczne nastawienie do Kościoła i księży oraz własny światopogląd, w którym nie ma miejsca na wiarę religijną ani potrzebę praktykowania (Bruce, 2002, 7) : „Te osobiste, negatywne doświadczenia, obserwacje środowiskowe, ale zapewne także przekazy medialne, już uformowały – w niektórych środowiskach społecznych – uogólnione postawy dystansu i niechęci do Kościoła. A uogólnione postawy trudno zmienić” (Dlaczego Polacy, 2022, 13) [dostęp: 14.11.2023].
Co zatem powinien zrobić Kościół, aby wzmocnić swój autorytet w społeczeństwie? Spośród różnych możliwych działań badani najczęściej wskazywali na unikanie polityki i nieangażowanie się po stronie żadnej partii (58%), wyjaśnienie przypadków pedofilii w Kościele oraz ukaranie winnych (56%), niezabieganie o pieniądze i dobra materialne (50%), dawanie przez księży przykładu wiernym poprzez przestrzeganie głoszonych zasad (44%) (Rogulska, 2022). W ten kontekst wpisuje się pytanie badawcze tego artykułu, dotyczące wolności religijnej: jakie są jej fundamenty i jak należy do niej wychowywać?
W naszych czasach ludzie doznają różnego rodzaju ucisku i grozi im pozbawienie możliwości postępowania według własnej woli. Z drugiej zaś strony wielu zdaje się skłaniać do tego, by pod pozorem wolności odrzucić wszelką zależność i zlekceważyć konieczne zasady posłuszeństwa. Zwrócił na to uwagę Sobór Watykański II odnosząc się zwłaszcza do osób, do których należy troska o wychowanie innych, aby starali się urabiać takich ludzi, co respektując ład moralny, byliby posłuszni prawowitej władzy i zarazem miłowali autentyczną wolność. Ojcowie soborowi również wskazywali na konieczność takiej formacji ludzi, aby oni własnym sądem rozstrzygali problemy w świetle prawdy, działali z poczuciem odpowiedzialności i usiłowali podążać za wszystkim, co prawdziwe i sprawiedliwe, chętnie zespalając swój wysiłek z pracą innych. W wychowaniu zatem do wolności religijnej należy dążyć do tego, aby dzięki niej ludzie, przy spełnianiu swoich obowiązków w życiu społecznym, postępowali z większą odpowiedzialnością (DWR 8).
Wolność religijna w działalności społecznej Kościoła
Z perspektywy katolicyzmu prawo do wolności religijnej należy do podstawowych praw ludzkich, ponieważ godność człowieka wypływa z aktu stwórczego. Głęboka więź z Bogiem Stwórcą, na którego obraz i podobieństwo został stworzony, jest źródłem wolności sumienia, gdyż dotyczy samej tożsamości każdej osoby. Kościół katolicki zawarł syntezę owoców swej refleksji na ten temat w soborowej Deklaracji o wolności religijnej Dignitatis humanae, podkreślając, że „z racji swojej godności wszyscy ludzie, ponieważ są osobami, czyli istotami wyposażonymi w rozum i wolną wolę, a tym samym w osobistą odpowiedzialność, nagleni są własną naturą, a także obowiązani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowiązani są też trwać przy poznanej prawdzie i całe swoje życie układać według wymagań prawdy” (DWR 2). Ojcowie soborowi wyakcentowali również prawo do wolności praktykowania religii, które „polega z samej jej istoty przede wszystkim na wewnętrznych aktach dobrowolnych i swobodnych, przez które człowiek bezpośrednio się ustosunkowuje do Boga; aktów tego rodzaju żadna władza czysto ludzka nie może ani nakazywać, ani zabraniać. Sama zaś społeczna natura człowieka wymaga, aby człowiek wewnętrzne akty religijne ujawniał na zewnątrz, aby łączył się z innymi ludźmi w dziedzinie religii, wyznawał swą religię na sposób społeczny” (DWR 3).
Jan Paweł II podkreślał, że w wyrażaniu i praktyce wolności religijnej należy uwzględnić obecność aspektów indywidualno-prywatnych i wspólnotowo-publicznych, które wzajemnie się uzupełniają. Na płaszczyźnie osobowej trzeba wziąć pod uwagę wolność rodziców w wychowaniu swych dzieci według własnych przekonań religijnych, jak również możliwość uczęszczania dzieci na nauczanie katechetyczne i religijne, prowadzone przez Kościół. Wiąże się to z wolnością rodzin w wyborze szkół lub innych sposobów, które zapewniają ich dzieciom wychowanie religijne. Chodzi tu o prawo ściśle związane z zasadą wolności religijnej. Rodziny, a konkretnie rodzice, mają prawo wybrać dla swych dzieci taki sposób wychowania religijnego oraz moralnego, który odpowiada ich własnym przekonaniom. Nawet wówczas, kiedy powierzają oni te zadania instytucjom kościelnym lub szkołom prowadzonym przez osoby zakonne, nadal i w sposób czynny powinni pełnić swoją rolę wychowawczą (Jan Paweł II, 1994, 16).
W płaszczyźnie wspólnotowej trzeba natomiast wziąć pod uwagę, że Kościół istnieje i działa w społeczeństwie jako grupa społeczna, która organizuje się według własnych zasad doktrynalnych i w celach instytucjonalnych dla siebie właściwych. Oznacza to, że Kościół dla swego istnienia i dla realizacji własnych celów może również korzystać z wolności prowadzenia działalności wychowawczej (Jan Paweł II, 1980, 4), której cel określa Kodeks Prawa Kanonicznego. Jest nim pełna formacja osoby ludzkiej, zarówno w odniesieniu do celu ostatecznego, jak i w odniesieniu do dobra wspólnego społeczności, dlatego dzieci i młodzież tak powinny być wychowywane, ażeby harmonijnie mogły rozwijać swoje przymioty fizyczne, moralne oraz intelektualne, zdobywać coraz doskonalszy zmysł odpowiedzialności, właściwie korzystać z daru wolności i przygotowywać się do czynnego udziału w życiu społecznym (KPK, kan. 795).
W działalności wychowawczej Kościoła chodzi zatem o przybliżanie wychowankowi szeregu wartości, stanowiących dorobek społeczności, w której żyje i wyzwalanie tą drogą jego potencjalności. Chodzi też o zabezpieczanie wychowanka przed wyborem pseudowartości. Z powyższego wynika, że celem funkcji wychowawczej jest wychowanie chrześcijan do wolności: do wolności wyboru dobra (Adamski, 1994, 119).
Biograficzny wymiar wolności religijnej w kontekście zjawiska zmiany wyznania
Człowiek jest istotą biograficzną, czyli jest świadomy swojego podmiotowego „ja” (autobiografia), ale równocześnie jest istotą społeczną, dlatego funkcjonuje w relacjach z innymi ludźmi (biografia). Rozwój osoby ludzkiej można ująć w metaforze jej „własnej” drogi życiowej, ale umieszczonej na „osi czasu” całej społeczności ludzkiej (KDK 5) . Jeśli autobiografię i biografię traktuje się łącznie, to można uznać, że „biograficzność” ujęta w kontekście społecznym oznacza badanie życia ludzkiego poprzez odwołanie się do konkretnych doświadczeń osób z uwzględnieniem społecznego, kulturowego, ale przede wszystkim religijnego (Franciszek, 2023) [dostęp: 14.11.2023] kontekstu ich życia. Jeśli zatem jakaś osoba opisuje swoje osobowe „ja” i swoje życie, to z perspektywy społecznej można zinterpretować znaczenie tego opisu w odniesieniu do tego, jak inni postrzegają autobiografię tego konkretnego człowieka. Podkreślić jednak należy, że w takim ujęciu relacji między autobiografią i biografią chodzi o poszukiwanie wiedzy stosowanej. Nauki stosowane służą „do poznawania człowieka i jego środowiska społecznego, a także do poszukiwania rozwiązań problemów wynikających z samego istnienia człowieka i jego funkcjonowania społecznego. Problemy te mogą mieć charakter czysto teoretyczny, albo użyteczny, ale zawsze ukierunkowane są na praktykę” (Przybyłowski, 2013, 31).
Na podstawie badań CBOS-u można stwierdzić, że w społeczeństwie polskim ujawnia się powolny spadek poziomu wiary religijnej i zauważalna jest szybka obniżka poziomu praktykowania: „od marca 1992 r. do czerwca 2022 odsetek osób dorosłych określających się jako wierzący spadł z 94% do 84%, zaś praktykujących regularnie (raz w tygodniu lub częściej) z blisko 70% do niemal 42%, a jednocześnie wzrósł odsetek niepraktykujących – z niespełna 9% do 19% (Bożewicz, 2022; Grabowska, 2022). Wielokrotnie zadawaliśmy (nie tylko my) pytanie o przyczyny odchodzenia od Kościoła, szybkiego zwłaszcza w młodym pokoleniu. I udzielaliśmy na to pytanie – zawsze cząstkowych – odpowiedzi, wskazując czynniki sprzyjające temu zjawisku: a to że słabnie proces transmisji religijności i wychowania religijnego w rodzinie, a to że szkolna edukacja religijna nie przynosi spodziewanych rezultatów, a to że wielkomiejskie, wysoko wykształcone środowiska społeczne – a w takich obraca się znaczna część młodych ludzi – już są w znacznym stopniu zsekularyzowane. A to że praktyki religijne blokowała pandemia COVID-19. A może – skoro ludzie wciąż deklarują wiarę, ale coraz rzadziej chodzą do kościoła – to Kościół «zawinił»?” (Dlaczego Polacy, 2022, 1) [dostęp: 14.11.2023]. Pytanie to nabiera jeszcze większej ostrości w odniesieniu do coraz częstszych przypadków zmiany denominacji i aktów apostazji w społeczeństwie polskim. Dlatego warto, najpierw w oparciu o konkretne autobiografie, ustalić o co w tym nowym, zwłaszcza co do skali, zjawisku w społeczeństwie polskim chodzi.
W społeczeństwie polskim ujawnia się coraz częściej mało dotąd znane zjawisko konwersji katolików do Kościołów protestanckich. W poznaniu (rozumieniu) i ocenie tego zjawiska mogą pomóc konkretne biografie Polaków. I tak np. zwierza się Iza (lat 29): „Nie chcę być w Kościele, który trzeba ciągle usprawiedliwiać”. „Zaczęła o tym myśleć pod wpływem obserwacji i złych doświadczeń w Kościele katolickim. – To świadoma decyzja, choć wszystko zaczęło się od gniewu. – Mam żal do Kościoła katolickiego jako instytucji. Boli mnie sposób, w jaki niektórzy polscy biskupi wypowiadają się o drugim człowieku, jak manipuluje się ludźmi i fałszuje obraz Boga na kazaniach. Zadałam sobie pytanie, co by było, gdybym miała dzieci. Czy chciałabym, żeby były w Kościele katolickim, chodziły na religię i były poddawane tej narracji? Skoro dla swoich dzieci chciałabym czegoś głębszego, to dlaczego sama miałabym zostać?” (Katolicy odchodzą, 2023) [dostęp: 14.11.2023].
„Iza świadomie przeżywała wiarę. Chodziła na msze nie tylko w niedziele, regularnie przystępowała do sakramentów. Poznawała różne wspólnoty, z jedną z nich zaczęła pomagać ubogim w Poznaniu. – Dzisiaj widzę, że decyzja o konwersji była procesem – mówi. –Poznałam różnych księży, też takich, których zachowania nigdy nie powinny mieć miejsca. Potrafiłam to usprawiedliwiać. Wiele razy słyszałam, że Kościół nie jest święty, ale najważniejsze są sakramenty. Momentem, kiedy poczułam, że coś się kończy, była utrata wiary w kapłaństwo hierarchiczne i w to, że Bóg chce tego kapłaństwa – wyjaśnia. Dziewczyna zmusiła się, by dać sobie jeszcze jedną szansę. – Przystępowałam do sakramentów, chcąc wierzyć, że to działa. Chciałam być ponad to – wyjaśnia. – Dzisiaj wiem, że brak wiary w kapłaństwo prowadzi do niewiary w życie sakramentalne. W tamtym okresie przestałam ufać nauczaniu księży i tradycji Kościoła katolickiego. Zaczęłam bardziej ufać temu, co mówi Biblia – dodaje. Mimo to Iza zaangażowała się w etap diecezjalny synodu o synodalności, który rozpoczął się w ubiegłym roku z inicjatywy papieża Franciszka. – Synod pomógł mi wyjść z Kościoła katolickiego – opowiada. – W czasie tych spotkań zrozumiałam, że to jest już ten moment. Spotkałam osoby, które myślą podobnie, które są oburzone obecnym stanem Kościoła katolickiego: bogactwem materialnym, sposobem traktowania kobiet i osób homoseksualnych, upolitycznieniem, bagatelizowaniem wykorzystania seksualnego i absurdalnymi lekcjami religii. Postanowiłam, że nie chcę być w Kościele, w którym ciągle trzeba coś naprawiać, usprawiedliwiać i tłumaczyć – wylicza. Z protestantyzmem Iza pierwszy raz zetknęła się na YouTubie. – W propozycjach wyskoczyła mi konferencja – wspomina. – Myślałam, że przemawia na niej ksiądz bez koloratki, ale okazało się, że to pastor z International Christian Fellowship (ICF). Zaczęłam uczestniczyć w spotkaniach i nabożeństwach online. Dowiedziałam się, że w Poznaniu są wspólnoty protestanckie. Trafiłam tak do baptystów, a następnie do zielonoświątkowców. Znalazłam tam spójność z tym, w co wierzę. Dla mnie to taka religia redukcji: odejścia od obrzędowości i skupienia się na Biblii, drugim człowieku i relacji. To nie jest tak, że nagle stałam się protestantką. Wiele rzeczy we mnie już było, choćby negatywny stosunek do rytuałów religijnych i nauczania o czyśćcu – wyznaje” (Katolicy odchodzą, 2023) [dostęp: 14.11.2023].
Na ten opis biograficzny można spojrzeć w pespektywie wyników badań, które w uogólnieniu pozwalają „odpowiedzieć na pytanie, gdzie, wedle badanych, znajduje się źródło, gdzie leży «pierwsza przyczyna» niepraktykowania: w podmiocie, w badanym, czy też na zewnątrz, w Kościele, księżach, we wszystkich aspektach ich działania. W pierwszym przypadku byłyby to wskazania na brak potrzeby praktykowania, brak wiary (i podobne, jak zmiana światopoglądu, ateizm, agnostycyzm). Te «wewnętrzne» powody także miały (lub wciąż mają) jakieś swoje przyczyny, wśród których mogą się występować czynniki «zewnętrzne», w tym negatywne postrzeganie Kościoła, jego nauczania, i księży, ale o to trzeba by pytać w indywidualnym wywiadzie pogłębionym. W drugim przypadku byłoby to wskazywanie na zły Kościół i księży oraz wszystkie ich grzechy (upolitycznienie, skandale pedofilskie, chciwość, hipokryzję). Przy takim podejściu częściej wskazywane są powody «kościelne» niż «wewnętrzne» (54% wobec 42%)” (Dlaczego Polacy, 2022, 6) [dostęp: 14.11.2023].
Analiza biograficzna w aspekcie teologii stosowanej
W teologii pastoralnej w centrum badań znajduje się Kościół, który wypełnia misję zbawczą w kontekście zewnątrz i wewnątrzkościelnych uwarunkowań. Natomiast Jan Paweł II uściślił cel misji Kościoła, a raczej wskazał na człowieka, który jest drogą Kościoła, ponieważ każdy bez wyjątku został odkupiony przez Chrystusa i z każdym człowiekiem Chrystus jest w jakiś sposób zjednoczony, nawet gdyby człowiek nie zdawał sobie z tego sprawy (Jan Paweł II, 1979, 14). Papież stawia też jasno sprecyzowane zadanie badawcze dla teologii, gdyż działalność Kościoła współczesnego wobec człowieka będzie tylko wtedy adekwatna, jeśli Kościół będzie miał wiedzę na temat jego aktualnej „sytuacji”. Jest to świadomość ciągle nowych możliwości rozwoju człowieka, ale jest to równocześnie związane koniecznością posiadania wiedzy na temat zagrożeń, które przeszkadzają temu, aby „życie ludzkie stawało się coraz bardziej ludzkie” i odpowiadało prawdziwej godności człowieka (Jan Paweł II, 1979, 14). W tym obszarze sytuuje się problem badawczy teologii stosowanej; jej głównym przedmiotem badań jest człowiek jako indywidulna, niepowtarzalna jednostka, która jednak może się prawidłowo rozwijać i realizować swoje powołanie osobowe, egzystencjalne, ale i chrześcijańskie w relacjach społecznych, w tym przede wszystkim w rodzinie, ale też we wspólnocie kościelnej (Celary, Przybyłowski, 2022, 229).
Z zestawienia przedstawionej wcześniej konkretnej, osobowej „autobiografii” i jej społecznego kontekstu „biografii” wynika, że problem „odchodzenia od Kościoła” leży jednak najpierw w samym Kościele. I nie chodzi tu o podważanie prawdy o Kościele, ale raczej o sposób funkcjonowania Kościoła w życiu „jednostki” i „społeczności”. Może należałoby zatem zrewidować główne trzy wymiary obecności Kościoła w życiu osobowym i społecznym: kapłaństwo, wizję świętości i powołanie do życia wiecznego (finalizacja) z uwzględnieniem teologii stosowanej.
Najpierw należy stwierdzić, że prawdziwym zgorszeniem dla ludzi wierzących, a tym bardziej dla niewierzących, jest wizja kapłana bez ludzkiej twarzy; co to za proboszcz, wikariusz, który lekceważy godność człowieka i jego prawa? Kapłaństwo i duszpasterstwo nie łączą się automatycznie, gdyż ich „materią” jest i człowieczeństwo, i duch. Godność kapłaństwa dotyczy także ludzkich aspektów misji kapłańskiej i oznacza ciągłe doskonalenie człowieczych zdolności, które ułatwiają, a w niektórych przypadkach w ogóle umożliwiają kapłanom wypełnianie ich misji pastoralnej w Kościele i w świecie (zob. Przybyłowski, 2015, 412-430).
W przygotowaniu przyszłych kapłanów dowartościować zatem należy przede wszystkim ich sanctitas, ale także uwzględnić trzeba znaczenie wiedzy z zakresu psychologii, socjologii i pedagogiki w formacji ludzkiej (DP 12-21; Jan Paweł II, 1992, 58). W życiu i posłudze kapłanów nie powinno się jednak zmieniać znaczenie samej świętości, co podkreślał Jan Paweł II: „W świetle długiego doświadczenia, pośród tylu przeróżnych sytuacji, nabrałem przekonania, że tylko z gleby kapłańskiej świętości może wyrastać skuteczne duszpasterstwo – cura animarum. Najgłębszym sekretem prawdziwych sukcesów duszpasterskich nie są bowiem środki materialne, zwłaszcza «środki bogate». Trwałe owoce duszpasterskich trudów rodzą się na podłożu kapłańskich serc. To jest podstawa! Oczywiście konieczna jest formacja, studium, aggiornamento; a więc odpowiednie przygotowanie, które uczyni kapłana zdolnym do wyjścia naprzeciw pilnym potrzebom duszpasterskim” (Jan Paweł II, 1996, 87).
Hierarchii kościelnej, czyli i prezbiterów i biskupów, nie można jednak utożsamiać z Kościołem, którego są członkami, tak jak wszyscy ochrzczeni. W świetle teologii stosowanej należałoby zatem na nowo przemyśleć to, co św. Augustyn pisze o pasterzach (kapłanach) i chrześcijanach: „my zaś, których Pan w swej dobroci, a nie dzięki naszym zasługom na miejscu zobowiązującym do złożenia trudnego rachunku, powinniśmy jasno rozróżnić dwie sprawy: jedno, że jesteśmy chrześcijanami, drugie, że jesteśmy pasterzami. To, że jesteśmy chrześcijanami, dotyczy nas samych; że zaś jesteśmy pasterzami odnosi się do was. Jako chrześcijanie mamy zabiegać o własne zbawienie, jako pasterze powinniśmy troszczyć się wyłącznie o wasze dobro. Wielu jest chrześcijan, którzy nie są pasterzami. Zmierzają do Boga łatwiejszą – jak się zdaje – drogą i tym prędzej, im mniejszy dźwigają ciężar. My zaś, jako chrześcijanie, mamy zdać Bogu rachunek z własnego życia; ale ponadto jesteśmy pasterzami i dlatego będziemy składać rachunek również z naszego pasterzowania” (Początek kazania, 1988, 191).
Co do wizji świętości, to warto odwołać się do nauczania papieża Franciszka, który naucza o świętych z sąsiedztwa w oparciu o prawdę, że nie istnieje pełna tożsamość bez przynależności do ludu. Z tego względu nikt nie zbawia się sam, jako wyizolowana jednostka, ale Bóg przyciąga każdego człowieka, biorąc pod uwagę złożoną sieć relacji międzyludzkich, które się nawiązują we wspólnocie ludzkiej: Bóg zechciał wejść w dynamikę ludową, w dynamikę ludu. I pisze dalej Papież: „Lubię dostrzegać świętość w cierpliwym ludzie Bożym: w rodzicach, którzy z wielką miłością pomagają dorastać swoim dzieciom, w mężczyznach i kobietach pracujących, by zarobić na chleb, w osobach chorych, w starszych zakonnicach, które nadal się uśmiechają. W tej wytrwałości, aby iść naprzód, dzień po dniu, widzę świętość Kościoła walczącego. Jest to często «świętość z sąsiedztwa», świętość osób, które żyją blisko nas i są odblaskiem obecności Boga, albo, by użyć innego wyrażenia, są «klasą średnią świętości»”. W nauczaniu Papieża jest również nadzieja dla tych, którzy przeszli z katolicyzmu do innych wyznań chrześcijańskich. Tak o tym pisze Franciszek: „Świętość jest najpiękniejszym obliczem Kościoła. Ale także poza Kościołem katolickim, w bardzo różnych środowiskach, Duch wzbudza «znaki swojej obecności, które pomagają samym uczniom Chrystusa». Ponadto św. Jan Paweł II przypomniał nam, że «świadectwo dawane Chrystusowi aż do przelania krwi, stało się wspólnym dziedzictwem zarówno katolików, jak prawosławnych, anglikanów i protestantów”. Podczas pięknego ekumenicznego nabożeństwa, które pragnął on sprawować w Koloseum, podczas Jubileuszu Roku 2000, powiedział, że męczennicy są «dziedzictwem przemawiającym donioślejszym głosem niż podziały»” (Franciszek, 2018, 6-9).
Natomiast w powołaniu do życia wiecznego, z punktu widzenia teologii stosowanej, podstawową prawdą jest to, że „nie znamy czasu, kiedy ma się skończyć ziemia i ludzkość, ani nie wiemy, w jaki sposób wszechświat ma zostać zmieniony. Przemija wprawdzie postać tego świata zniekształcona grzechem, ale pouczeni jesteśmy, że Bóg gotuje nowe mieszkanie i nową ziemię, gdzie mieszka sprawiedliwość, a szczęśliwość zaspokoi i przewyższy wszelkie pragnienia pokoju, jakie żywią serca ludzkie. Wtedy to, po pokonaniu śmierci, zmartwychwstaną synowie Boży w Chrystusie, i to, co było wsiane w słabości i zepsuciu, odzieje się nieskażonością, a wobec trwania miłości i jej dzieła całe to stworzenie, które Bóg uczynił dla człowieka, będzie uwolnione od niewoli próżności” (KDK 39).
Finalizacja oznacza zatem koniec, ale najpierw każdego człowieka indywidualnie. Natomiast religia wskazuje na uniwersalny charakter finalizacji – w chrześcijaństwie oznacza to Sąd Ostateczny i powszechne zmartwychwstanie wszystkich ludzi. „Jeżeli rozszerzymy po ziemi w duchu Pana i wedle Jego zlecenia godność ludzką, wspólnotę braterską i wolność, to znaczy wszystkie dobra natury oraz owoce naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem na nowo, ale oczyszczone ze wszystkiego brudu, rozświetlone i przemienione – gdy Chrystus odda Ojcu wieczne i powszechne królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju. Na tej ziemi królestwo obecne już jest w sposób tajemniczy; urzeczywistnienie zaś jego nastąpi z przyjściem Pana” (KDK 39). To jeszcze jest język nauczania soborowego i pastoralnej teologii posoborowej (Paweł VI, 1975, 21) .
Współczesnych ludzi, zwłaszcza młodych, trzeba natomiast nauczać o finalizacji językiem papieża Franciszka, i to najpierw w świetle nadziei. „Czasami wieczorem wychodzicie z przyjaciółmi i, jeśli jest ciemno, bierzecie smartfon i włączacie latarkę, żeby zapewnić światło. Na dużych koncertach tysiące z was porusza tymi nowoczesnymi latarkami w rytm muzyki, tworząc wspaniałą scenerię. W nocy światło sprawia, że widzimy rzeczy na nowo, że nawet z ciemności wyłania się oblicze piękna. Podobnie jest ze światłem nadziei, którym jest Chrystus. Dzięki Niemu, dzięki Jego zmartwychwstaniu zostaje rozświetlone nasze życie. Z Nim widzimy wszystko w nowym świetle. Podobno, kiedy ludzie zwracali się do św. Jana Pawła II, aby porozmawiać z nim o jakimś problemie, jego pierwsze pytanie brzmiało: «A jak to wygląda w świetle wiary?». Spojrzenie oświetlone nadzieją sprawia również, że rzeczy ukazują się w innym świetle. Zachęcam was zatem do przyjęcia tego spojrzenia w waszym codziennym życiu. Chrześcijanin ożywiony Bożą nadzieją jest wypełniony inną radością; radością, która pochodzi z jego wnętrza. Wyzwania i trudności są i zawsze będą, ale jeśli jesteśmy obdarzeni nadzieją «pełną wiary», stawiamy im czoła, wiedząc, że nie mają one ostatniego słowa, a my sami stajemy się, tym samym, małą pochodnią nadziei dla innych” (Franciszek, 2023).
Podsumowanie
Wolność, o której naucza Kościół, jest oparta na prawdzie Chrystusowej Ewangelii. Nauczanie o wolności i głoszenie prawdy Ewangelii powinno wyznaczać dzisiaj nowy sposób działalności Kościoła instytucjonalnego i życia jego członków. Pojawiające się negatywne i pesymistyczne zjawiska w życiu współczesnych katolików nie mogą jednak podważać zasadności istnienia Kościoła i wypełniania jego misji zbawczej (Franciszek, 2023) [dostęp: 14.11.2023] .
Kościół powinien natomiast zmieniać swoje sposoby ewangelizacji. Dlatego papież Franciszek stwierdza, że pytanie nie brzmi, czy głosić Jezusa, ale jak Go głosić, a owym „jak” jest radość. „Albo głosimy Jezusa z radością, albo wcale Go nie głosimy, ponieważ inny sposób Jego głoszenia nie jest w stanie przynieść prawdziwej rzeczywistości Jezusa. Dlatego właśnie chrześcijanin zdegustowany, chrześcijanin smutny, chrześcijanin niezadowolony lub, co gorsza, pełen urazy i pretensji, nie jest wiarygodny. Taki będzie mówił o Jezusie, ale nikt jemu nie uwierzy. Pewna osoba powiedziała mi kiedyś o tych chrześcijanach, że są to chrześcijanie o twarzach dorsza, to znaczy niczego nie wyrażają. Radość ma znacznie zasadnicze. Istotne jest czuwanie nad naszymi uczuciami. W ewangelizacji mamy do czynienia z bezinteresownością, ponieważ wynika ona z pełni, a nie presji. A jeśli pragnie się wypełniać ewangelizację – chce się, ale to nie wychodzi – w oparciu o ideologie – nie jest to ewangelizowanie, nie jest to Ewangelia, bowiem Ewangelia nie jest jakąś ideologią, lecz głoszeniem, przepowiadaniem radości. Wszystkie ideologie są zimne. Ewangelia ma w sobie ciepło radości. Ideologie nie umieją się uśmiechać, Ewangelia jest uśmiechem, wywołuje uśmiech, ponieważ dobrą nowiną dotyka duszy” (Wystarczy, 2023) [dostęp: 14.11.2023].
Na koniec, odwołując się do głównej idei teologii stosowanej, można odnieść się do relacji między Kościołem a społeczeństwem. „Kościół nie proponuje technicznych rozwiązań i jest jak najdalszy od mieszania się do rządów państw. Jednakże musi wypełniać w każdym czasie i okolicznościach misję prawdy na rzecz społeczeństwa na miarę człowieka, jego godności i powołania” (Benedykt XVI, 2009, 9). Natomiast każdy członek społeczności, który ma świadomość swojej godności osobowej i chce korzystać ze swoich praw, powinien dbać o taką formę demokracji, która uwzględnia w prawodawstwie poszanowanie osobistej godności i wolności religijnej, za czym idzie obrona, krzewienie i możliwość korzystania z praw osoby ludzkiej, zwłaszcza prawa do wolności religijnej i publicznego wyznawania swojej wiary.
Z racji prawa człowieka do korzystania z wolności religijnej w system demokratyczny powinien jednak być wpisany wymóg pełnej akceptacji religijnego wymiaru osoby ludzkiej, co nie jest tylko sprawą „wyznania”, gdyż potrzeby religijne są wrośnięte w naturę człowieka (Franciszek, 2023) [dostęp: 14.11.2023] . W społeczeństwie demokratycznym nie wszyscy muszą wierzyć w tę prawdę. Natomiast w demokracji ci, którzy są o niej przekonani, „mają prawo do tego, by ich wiara spotykała się z należnym poszanowaniem, podobnie jak będące jej konsekwencją w życiu indywidualnym i wspólnotowym decyzje. Na tym właśnie polega prawo do wolności sumienia i wolności religijnej, którego faktyczne uznanie jest jednym z najwyższych dóbr i najpoważniejszych obowiązków każdego ludu, który naprawdę ma wolę zabezpieczenia dobra osoby i społeczności” (Jan Paweł II, 1988, 39).